Ksiądz Krzysztof Grzywocz

publikacje tekstowe

Słuchanie w kierownictwie duchowym

nie wybrano W to jest value w:
  • Wydawnictwo: „Życie Duchowe”
  • Rok: 11(2004) nr 37, s. 23-30.

„Gdy prorocy wtargnęli drzwiami nocy
i ucha jak ojczyzny szukali” (Nelly Sachs)

 

Słuchanie czy przesłuchanie?

Jeżeli prawdą jest, że duchowość chrześcijańska ma dwa skrzydła – teorię i praktykę – to teoretyczna refleksja o kierownictwie duchowym konieczna jest dla tych, którzy poświęcają się jego praktykowaniu. Już w czasach Ojców pustyni ugruntowało się przekonanie, że podstawową cechą dobrego kierownika duchowego jest umiejętność słuchania. To ona jest podstawą modlitwy i całego chrześcijańskiego życia.

Kierownictwo duchowe jest wydarzeniem, na którego bogactwo składa się wiele elementów. Jego celem jest towarzyszenie drugiej osobie w rozwoju życia duchowego, w drodze do świętości, na której jedynym „kierownikiem duchowym” jest sam Bóg. Człowiek, który towarzyszy, powinien być jak zadbane lustro, w którym odbija się prawda o drugiej osobie. Fundamentalnym elementem służącym temu celowi jest dar słuchania. Większość osób oczekuje, że w kierownictwie duchowym zostaną wysłuchani. Myśli te mogą wydać się czymś bardzo oczywistym. W praktyce jednak czas słuchania jest często zbyt ubogi, by druga osoba poczuła się wysłuchana. Zbyt szybkie dawanie rad, interpretacje, wchodzenie w rolę pouczającego „guru” może zranić, poniżyć, a ostatecznie zakłócić albo przerwać proces kierownictwa duchowego. Częstym grzechem osób towarzyszących jest lekceważący stosunek do słuchania, głębokie przekonanie, że więcej można pomóc poprzez pouczanie niż przez słuchanie. Viktor E. Frankl podczas swoich wykładów często podkreślał, że osoby towarzyszące innym w rozwoju (lekarze, psychologowie, nauczyciele, księża, wychowawcy) poświęcają niedopuszczalnie mało czasu na wysłuchanie i dlatego ich diagnozy, interpretacje bywają zbyt często niepełne albo nieprawdziwe. Słuchając pobieżnie, przesłyszeli się.

Nie ma miłości bez słuchania. Potrzeba słuchania i bycia wysłuchanym wpisana jest w samą istotę osobowych relacji. Najczęstszym powodem kryzysów w małżeństwach, wspólnotach zakonnych, na plebaniach i we wszelkich innych relacjach jest zaniedbanie słuchania. Nierzadko pierwszym owocem psychoterapii rodzinnej jest odkrycie, że członkowie rodziny nie potrafią się wzajemnie słuchać. Pragniemy słuchania, które jest słowem miłości – znakiem zainteresowania, troski, sympatii, pragnienia dobra, które budzi poczucie bezpieczeństwa i zaufania. Chcemy być słuchani, a nie przesłuchiwani. To ostatnie budzi niepokój – jest formą krzywdzenia, zbierania informacji po to, aby wykorzystać, poniżyć, manipulować. Różnica jest taka jak pomiędzy obdarowaniem a kradzieżą.

Kierownictwo duchowe przypomina rolę słuchania; jest miejscem, w którym doświadczyć można jego uroku i siły oddziaływania. Bywa tak, że właśnie w kierownictwie duchowym ktoś pierwszy raz poczuł się wysłuchany. Chroniąc się przed naiwnym uogólnianiem, można powiedzieć, że najważniejszym zadaniem w towarzyszeniu duchowym jest słuchanie. Podobnie jak lustro całe jest „odbiciem”, tak i kierownik duchowy „cały jest uchem”. To, co usłyszy, jest najcenniejszą odpowiedzią dla mówiącego.

 

Słuchanie Boga

Kilka prostych ćwiczeń – zaczerpniętych na przykład z bogatego doświadczenia psychologii komunikacji – może szybko wykazać, jak nieudolne jest nasze słuchanie. Wyraźnie widać wtedy, że trzeba się go uczyć, że nie pojawia się ono automatycznie, że jest swoistą sztuką. Nauki słuchania nie można ograniczyć tylko do obszaru ludzkiej aktywności. Nasze umiejętności mają swoje źródło w Bogu – „Wszystkie moje źródła są w Tobie” (por. Ps 87, 7). Słuchanie nie jest tylko kategorią antropologiczną, lecz – nade wszystko – teologiczną.

Ludzkie słuchanie rodzi się ze słuchania Boga. Zamierzona dwuznaczność tego sformułowania wskazuje na dwa głęboko ze sobą powiązane kierunki. Tym, który pierwszy słucha, jest Bóg. Jego słuchanie jest źródłem i archetypem wszelkiego słuchania. Nasze istnienie jest wysłuchaniem Boga. Człowiek potrafi słuchać, ponieważ sam został wysłuchany. Możemy dać tylko to, co wcześniej otrzymaliśmy.

Chrystus jest ikoną słuchającego Boga. Jest Słowem Ojca, którego jako Syn słucha w miłosnym dialogu. Słucha słowa Ojca i jest tym Słowem. To tajemnicze utożsamienie w Chrystusie słuchania słowa Ojca i jednocześnie bycie Słowem Ojca ukazuje istotę chrześcijańskiego słuchania. Istota ta bowiem zawiera się w możliwości uczestnictwa w dialogu pomiędzy Ojcem i Synem w Duchu Świętym. Jest włączeniem się w posłuszne z miłości, pełne gotowości słuchanie Syna, poprzez które słuchający upodabnia się coraz bardziej do tego, którego słucha. To włączenie dokonuje się poprzez Syna, którego – jako Słowa – powinni uczniowie słuchać, jak owce słuchają pasterza (por. J 10, 3–6). Poprzez Syna – Jego bóstwo i człowieczeństwo – Ojciec słucha i wysłuchuje świat.

Słuchanie Boga upoważnia kierownika duchowego do słuchania człowieka. Już w Starym Testamencie eksponowana była prawda, że człowiek musi wybrać samotność i ciszę, aby słuchać Boga. Proroków rozpoznawano między innymi po tym, że przychodzili z pustyni. Samotność ukazująca całkowite oddanie Bogu była gwarantem owego proroczego dystansu do świata i dynamizmu, z jakim głosili słowo Boże. Jedynie słuchanie Boga upoważniało proroka do niezwykłego słuchania i dialogu z ludźmi. Prorocy, którzy słuchali słów Bożych z nieznaną dotąd intensywnością, poprzez to wsłuchiwanie się kształtowali swoją osobowość.

Także i dzisiaj – kiedy Słowo stało się Ciałem – kierownikiem duchowym może być tylko ten, kto rozważając słowo Boże, uczy się właściwego słuchania. Prawda ta urzeczywistnia się w przestrzeni Kościoła – Ciała Chrystusa – poprzez konkretność Jego Pisma i Tradycji.

 

Słuchaj bliźniego swego jak siebie samego

Opisany wyżej wymiar teologiczny słuchania nie urzeczywistni się bez wymiaru ludzkiego. W kierownictwie duchowym te dwa wymiary wzajemnie się przeplatają i potrzebują. Troska o „kulturę słuchania” rozpoczyna się, w paradoksalny sposób, od słuchania siebie. Jeżeli prawdą jest, że kierownik duchowy ma być „cały uchem”, to świadomość tego, co się w nim dzieje, jest decydująca w procesie słuchania drugiej osoby. Można bowiem nie uświadomić sobie tego, co rejestruje „ucho”, i tym samym „słuchając”, nie usłyszeć.

Twierdząc, że kierownik duchowy „cały jest uchem”, przyjmujemy, że cały odbiera i rejestruje rzeczywistość, która jest poza nim. Rozróżniamy zasadniczo trzy „strefy ucha”. Pierwszą jest strefa tego, co zewnętrzne, co rejestrują nasze zmysły. „Słucham” więc tego, co widzą moje oczy, co rejestrują uszy, zauważam zapach, czuję ciepło podanej dłoni.

Drugą „strefą ucha” jest strefa tego, co płynie z wewnątrz mojej osoby. Wsłuchuję się więc w moje ciało – co dzieje się z nim, gdy przebywam z drugą osobą, jakie ruchy wykonuje, jakie odczuwa wewnętrzne napięcia. Słucham moich uczuć. Co słyszą moje uczucia w spotkaniu z tą osobą? Co by powiedziały, gdyby umiały mówić? Co takiego jest w tej osobie, że wywołała takie właśnie uczucia? Dlaczego akurat przy tym człowieku ogarnia mnie senność, znużenie, lęk czy agresja? Słucham swoich pragnień, potrzeb. Rejestruję, że właśnie teraz odczuwam potrzebę dotyku, przytulenia, rozmowy, troski, intymności, potrzebę seksualną. Nie bez powodu właśnie tu i teraz się pojawiły. A jeżeli w związku z tym spotkaniem, rozmową pojawiły się sny, słucham także swoich snów.

Trzecią „strefą ucha” jest strefa rozumu i wyobraźni. W kontakcie z drugą osobą niezwykle ważne jest usłyszenie tej strefy z jej wyobrażeniami, interpretacjami, wyjaśnieniami, porównaniami, pomagającymi zrozumieć teoriami. W niej pojawiają się wspomnienia, plany, wyobrażenia o przyszłości. I znowu ważne jest zadanie sobie pytania: Dlaczego pojawiają się akurat teraz? Czy ma to jakiś związek z osobą, której słucham?

Dwie pierwsze strefy charakteryzuje swoista „obiektywność”. To, co widzę, słyszę, czuję, jest pewną realnością, faktem, czymś mniej dotkniętym przez subiektywny odbiór. Trzecia strefa jest najbardziej narażona na subiektywność. Nasze teorie, oceny, wyobrażenia mogą się okazać o wiele bardziej iluzoryczne niż to, co widzę. Trzecia strefa potrzebuje więc uważniejszej obiektywizacji – na przykład przez rozmowę z superwizorem, z którym rozmawiamy o naszej pracy.

Słuchanie siebie chroni kierownika duchowego od mieszania swoich własnych problemów z treścią wypowiedzi drugiej osoby. Pamiętamy to, co wcześniej słyszeliśmy. Wiele spraw brzmi nam jeszcze w „uchu”. W związku z tym bywa tak, że jakieś słowo rozmówcy, gest, jego uczucie czy interpretacja przywołuje w nas dawne wspomnienia, sądy czy uczucia. Brak zdolności rozróżnienia powoduje przeniesienie własnego problemu na drugą osobę. Rozmówca, podobnie jak nasz nieczuły stryjek, wymawia niewyraźnie „r” i od razu został zakwalifikowany do grona nieradzących sobie z uczuciami osób. Pewien „wczorajszy” fakt wywołał we mnie uczucie agresji, a podczas aktualnej rozmowy orzekam: „Ale mnie mój rozmówca zdenerwował”. W konsekwencji tego przeniesienia „obiektywność” odbioru może zostać poważnie zniekształcona. Gdy nie słuchamy siebie, wówczas – „słuchając” innych – można nieświadomie słuchać siebie.

 

Słuchanie Innego

Słuchanie siebie w paradoksalny sposób pozwala wyjść poza siebie i otworzyć się na drugiego. Tylko jasne od-dzielenie własnego „ja” pozwala się nim dzielić, tylko pokorne przyjęcie jego ograniczeń pozwala istnieć „ty”. Zasada: „Ja” jestem „ja”, „ty” jesteś „ty” jest najbardziej niebanalną, najbardziej konieczną zasadą słuchania. Ten, którego słucham, jest inny niż ja, nie jest tworem mojej wyobraźni, uczuć, pragnień i oczekiwań. On jest inny. Nie jest ani lepszy, ani gorszy, ciekawszy czy mniej ciekawy – jest inny. Misterium „inności” człowieka jawi się dużo wcześniej niż – niewątpliwie ważna – kategoria oceny. Cenimy kierowników duchowych, którzy potrafią zainteresować się swoim rozmówcą. Słuchają oni głęboko przekonani o wartości każdego człowieka, o jego niepowtarzalności. Zainteresowanie drugim człowiekiem nie jest dla nich jakąś „teatralną maską”, wyuczoną na intensywnych kursach kierownictwa duchowego, lecz wiarą w człowieka, stworzonego „na obraz i podobieństwo Boże” (por. Rdz 1, 27). Ten, który siedzi przede mną, jest najmądrzejszą „książką” świata, którą mam zaszczyt czytać.

Kto nie potrafi zainteresować się człowiekiem, tego już w życiu nic nie zainteresuje. Kogo bardziej interesuje film o człowieku niż sam człowiek, żyje w niebezpiecznej iluzji. W tym człowieku jest wszystko – całość we fragmencie – cała filozofia, psychologia, poezja, teologia. Nie powinien być kierownikiem duchowym ten, kto nigdy nie usłyszał w swoim rozmówcy „szeptu” Boga. Nie powinien być kierownikiem duchowym ten, kto niczego nie nauczył się od swojego rozmówcy. Z tego też względu pierwszą zasadą słuchania w towarzyszeniu duchowym jest zasada ufności: ufam, że to, czego słucham, jest mądre, cenne, głęboko wartościowe i robię wszystko – jak pisał św. Ignacy Loyola – aby ocalić tę wypowiedź: „Każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego, niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością” (ĆD, 22).

Nie można słuchać, oczekując przemiany drugiej osoby: „Słucham ciebie, ale oczekuję, że na skutek mojego słuchania, ty zmienisz swoje życie”. Już Ojcowie Kościoła przeczuwali, że zmienić się może jedynie to, co zostało przyjęte bez nacisku zmiany. Gdyby ktoś zachęcał Zacheusza na dzień przed spotkaniem z Chrystusem do podzielenia się swoim majątkiem, ten zapewne odmówiłby. Chrystus, widząc go na drzewie, nie zachęca go do żadnej przemiany w życiu, lecz odwiedza jego dom. Zacheusz sam – ku zdziwieniu obecnych – podejmuje decyzję podzielenia się z innymi.

Doświadczenie wielu kierowników duchowych potwierdza tę prawdę. Pragnienie i siła do autentycznej przemiany rodzą się w człowieku, który został wysłuchany z miłosną neutralnością: „Teraz ciebie słucham, już w tej chwili jesteś wartościową osobą, nie musisz się zmieniać, abym ciebie kochał, a jeżeli zapragniesz zmiany w swoim życiu, to chętnie o tym posłucham”.

Dużym niebezpieczeństwem w kierownictwie duchowym jest „syndrom guru”, który sam wszystko najlepiej interpretuje i rozumie, który zawsze najlepiej wie, jak i kiedy rozmówca powinien się zmienić. Ludzie – świadomie albo nieświadomie – wyczuwają takie interpretacje i oczekiwania (nawet jeżeli nie są one głośno wypowiedziane) i często dostosowują się do nich – odgrywają przemianę, ale się nie zmieniają. Ta „neutralność” słuchania nie jest do końca neutralna – jest to neutralność miłości, która chce dobra drugiego – jego szczęścia. Pewna kobieta opowiadała o swoim kierowniku duchowym: „Miałam zawsze głębokie przeczucie, że siedzi przede mną człowiek, który mnie naprawdę kocha, dla którego jestem cenna, który we mnie wierzy, bywały takie chwile, kiedy czułam, że on oddałby za mnie życie. To doświadczenie miało duży wpływ na moje życie”.

Otwarte słuchanie kierownika duchowego rodzi otwarcie. Tylko wysłuchani potrafią mówić. Kto był mało słuchany, mało o sobie mówi. Nie jest prawdą, że przed kierownikiem duchowym trzeba wszystko natychmiast otworzyć. Otwarcie jest procesem, który nieraz trwa długo. Człowiek ma prawo nie ufać. Zbyt szybkie otwieranie trudnych spraw może być niebezpieczne. Takie otwarcia muszą być przygotowane. Kierownik duchowy to nie jest „Kuba włamywacz”, który szybko poradzi sobie z zamkniętym „przypadkiem”.

Człowiek ma „strukturę komnat”, prowadzących do coraz intymniejszej głębi. Na ich drzwiach wiszą często kłódki zawieszone z różnych powodów. Tych „kłódek” nie wolno dotykać kierownikowi duchowemu – może to zrobić jedynie osoba, która nosi je w sobie. Można o nich rozmawiać, wsłuchać się w ich historię, znaczenie, ale decyzja o ich otwarciu nie należy do kierownika duchowego! On może je najwyżej z szacunkiem pocałować, schylać głowę przed ich, nieraz bardzo bolesną, historią. Być może dzięki tym kłódkom ta osoba przetrwała jakiś dramat. Otwarcie każdej komnaty ma swój czas, swoją godzinę.

Kierownik duchowy ma słuchać uważnie – uwzględniając wszystkie „strefy ucha” skrótowo przedstawione powyżej. Tylko to, co usłyszane, zostanie wydobyte. Podobnie jak ucho nie ma powieki i zawsze coś słyszy, tak i kierownik duchowy nieustannie odbiera informacje od drugiej osoby. Nawet wtedy, kiedy zauważa, że przez chwilę nie słuchał swojego rozmówcy, że jego myśli „pobiegły” gdzie indziej, może się okazać, że nie stało się to przypadkowo, że jest w tym jakaś cenna informacja. Być może jest coś takiego w tym człowieku, co sprawia, że ludzie mają trudności czy wręcz przestają go słuchać. Co to takiego?

Mamy miłosny obowiązek słuchać całego człowieka: tego, co mówi i jak mówi, melodii jego głosu, specyfiki dobieranych słów – ich barwy i nastroju. Słuchamy tego, co mówi jego ciało: jego pozycja, oddech, wzrok, mimika, dobór ubioru. Wsłuchujemy się w jego uczucia, nastrój, sny, pragnienia i oczekiwania. Niezwykle istotne jest wsłuchiwać się w „ukrytą melodię” – w to, co nie zostało wypowiedziane bezpośrednio, co pozostało zaszyfrowane innymi wypowiedziami.

Kierownik duchowy – poprzez informacje zwrotne – powinien sprawdzać, czy dobrze usłyszał. Gdy informuje o tym, co usłyszał, to z jednej strony, może sprawdzić, czy dobrze spostrzega, a z drugiej – osoba słuchana ma możliwość usłyszenia siebie niejako poza sobą, w dystansie, co daje jej możliwość bardziej obiektywnego zobaczenia siebie. Również w odpowiednim momencie i dobrze postawione pytania, otwarte i nieinterpretujące zbyt pośpiesznie, dynamizują proces słuchania. Kierownik duchowy nie powinien udowadniać swoich racji w oparciu o własne doświadczenie i zbyt często przytaczaną wiedzę teoretyczną.

Poprzez cierpliwe, mądre słuchanie zostaje wydobyta wypowiedziana treść. Znajduje się ona teraz niejako pomiędzy kierownikiem duchowym a osobą, która mówi. W dystansie, jakiego potrzebują twórcy, widać ją dobrze. Dobrze jest także wsłuchać się w to, co wypowiadająca się osoba chce z nią zrobić. Ufamy, że metoda i sposób poradzenia sobie z wypowiedzianym problemem znajduje się w tym, kto mówi, i zasadniczo nie potrzeba zbyt pośpiesznego dawania mu rad pouczeń i rozwiązań. Gdy człowiek jest wysłuchany, a to, co chciał powiedzieć, zostało wydobyte, wtedy – niejako na końcu – jawi się (jeżeli jest taka potrzeba) rozwiązanie. Jeżeli właściwa interpretacja, zrozumienie, sposób poradzenia sobie z problemem, pochodzą od osoby, która mówi, są wtedy cenniejsze, bardziej trwałe i skuteczniejsze. A ponadto, wzmacnia się przeczucie własnej wartości zaufania do siebie i dojrzałej dumy wypowiadającej się osoby. Ostatecznie przecież to Duch Święty, a nie ten, kto jej towarzyszy, kieruje jej życiem. Zbyt odpowiedzialny kierownik duchowy jest niebezpiecznym człowiekiem. Gdyby odpowiedzialnie zajmował się sobą, nie miałby potrzeby zbyt troskliwego zajmowania się innymi. Nadopiekuńczość jest owocem niedojrzałości osobowej kierownika lub braku wiary w obecność Ducha Świętego w osobie, której towarzyszy.

Większość spisanych tu myśli nie ma charakteru „dogmatycznego”. Są sytuacje, kiedy niektóre z tych „zasad” mogą okazać się bezużyteczne. Kiedy dane nam jest uczestniczyć w misterium Boga i człowieka, trzeba liczyć się z tym, co nieoczekiwane. Chyba jedną z najważniejszych cech kierownika duchowego jest święta elastyczność, kreatywność, spontaniczność i umiejętność powiedzenia: „Nie wiem, nie potrafię, nie rozumiem”. Jest to elastyczność i dyspozycyjność wobec działania Ducha Świętego, który kieruje także kierownikiem duchowym. Jego logika nie jest ostatecznie ludzką logiką.

Na moim biurku leży otwarta książka Brata Rogera z Taizé. Czytam myśl, która towarzyszy mi od wielu już lat: „Słuchać, słuchać, nie przymuszać do niczego. Chciałbym pogodzić się z samotnością, jaką narzuca mi ten obowiązek. Gdybym miał codziennie świadomość, że ta cząstka samotności przeznaczona jest tylko dla Niego... Słuchać, nie przymuszając do niczego. Pojmować sercem, zrozumienie przyjdzie później”1.

 

Przypis
1. Brat Roger, Niech twoje święto trwa bez końca, Warszawa 1982, s. 167.

  Źródło: http://www.zycie-duchowe.pl/art-12826.sluchanie-w-kierownictwie-duchowym.htm

Bądźmy w kontakcie!


Zdjęcia, nagrania, wspomnienia
prosimy przesyłać na poniższy adres mailowy.
Większe pliki można przekazywać za pomocą Wetransfer.com, Google Drive lub Dropbox.

Celem nawiązania kontaktu
prosimy o podanie imienia, nazwiska, numeru telefonu (lub adresu e-mail).

Zastrzegamy sobie prawa skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.

+48 509 987 382
osoba odpowiedzialna
dr Ryszard Paluch

 

Wszelkie prawa do zawartych na stronie materiałów (utwory tekstowe, audio, foto, wideo i inne) są zastrzeżone i objęte prawem autorskim. Użytkownicy mogą pobierać i drukować fragmenty zawartości serwisu internetowego www.kskrzysztofgrzywocz.pl wyłącznie do użytku osobistego. Publikacja, rozpowszechnianie zawartości niniejszego portalu lub jej sprzedaż, wykorzystanie do publicznego odtwarzania (całości lub fragmentów utworów) są - bez uprzedniej pisemnej zgody administratora - zabronione i mogą stanowić naruszenie ustawodawstwa o prawie autorskim.