Ksiądz Krzysztof Grzywocz

wspomnienia

29 kwietnia 2022

FABISZEWSKA-TRZECIAK Ewa Rekolekcje, które nadal trwają [wspomnienie]

Rekolekcje, które nadal trwają

Wracaliśmy z rodzinnego urlopu, gdy dotarła do nas wiadomość o zaginięciu ks. Krzysztofa. W samochodzie, którym podróżowaliśmy, zaległa cisza. To moment, w którym – jak wspominaliśmy później z mężem – każde z nas w telegraficznym skrócie dotknęło historii spotkania z ks. Krzysztofem. Historii, która z czasem w świetle szczątkowych wiadomości i wielu pytań, co do efektów prowadzonej akcji ratowniczej, intensyfikowała smutek i niedowierzanie. Jak doszło do wypadku, co wydarzyło się podczas górskiej wędrówki w szwajcarskich Alpach?

Nasze spotkanie z ks. Krzysztofem zaczęło się na początku sierpnia 2002 r. Oboje z mężem należymy do wspólnoty Domowy Kościół – gałęzi rodzinnej Ruchu Światło-Życie.

W Carlsbergu, w miejscowości położonej w malowniczej Nadrenii w Niemczech, znajduje się ośrodek ewangelizacyjno-rekolekcyjny Marianum założony przez ks. Franciszka Blachnickiego. To tam przyjeżdżamy na rekolekcje, które ma poprowadzić ks. Krzysztof Grzywocz z Opola, oazowicz i przyjaciel Marianum.

Już na pierwszym spotkaniu, na którym próbujemy się zintegrować czujemy, że w osobie ks. Krzysztofa dotykamy…? No, właśnie? Jakby to trafnie nazwać? Inności, wyjątkowości? Na czym polegała więc niepowtarzalna osobowość tego kapłana?

Wyrażała się w jego gestach i postawie. Pamiętam jedną z sytuacji przy wspólnym posiłku. Siedząc obok ks. Krzysztofa, nie chcąc przerywać toczącej się rozmowy, próbowałam sięgnąć po kromkę chleba w koszyku stojącym przed nim. Widząc to, odezwał się z sympatycznym wyrzutem: „Ewo, jestem tu po to, by ci służyć! Korzystaj z tego!”. Jasne, odnosiło się to tylko do posługiwania przy stole i pewnych zasad grzecznościowych. Czas jednak dopisał do tego doświadczenia świadomość, że to kapłan utkany z materii jakby szlachetnej: kapłan, któremu chce się służyć.

Na czas rekolekcyjnych spotkań próbowaliśmy z naszej dwudziestoosobowej grupy utworzyć małą wspólnotę. Takie było założenie, taka idea. Standardowo wygląda to tak, że kadra nie uczestniczy w przypisanej poszczególnym grupom służby porządkowej, kuchennej itp. Ks. Krzysztof z zapałem pomagał nam podczas dyżuru w kuchni. Widzimy, jak – uchwycony na zdjęciu – wyciera talerze, próbując dowcipem umilić nam czas kuchennego dyżuru. Przesłanie nad wyraz proste: pasterz blisko swojego stada. Widząc ks. Krzysztofa pomagającego nam podczas dyżurów w kuchni, nie opuszczało mnie odczucie, że te rekolekcje są inne; to nie jest tak, że kapłan i my jesteśmy na oddzielnych orbitach. To byliśmy My-wspólnota. A wśród nas był ks. Krzysztof.

Dużo później, gdy stał się rozpoznawalny, zaczytywaliśmy się jego tekstami, karmiliśmy    konferencjami. Zachęcał w nich do uwierzenia w potęgę prostych gestów, w które mamy wlewać całą naszą miłość. Tę miłość wlewał pewnie, gdy patrzył na człowieka, gdy z nim rozmawiał. Skupiony na rozmówcy na wskroś obecny dawał słuchającemu poczucie wyjątkowości. My sami w konfrontacji z tym szczególnym rodzajem duchowej wrażliwości potrzebowaliśmy czasu, by zrozumieć nasze onieśmielenie. Brzmi pewnie patetycznie. W tym przypadku musi to jednak wybrzmieć. Każdy, kto miał z nim osobisty kontakt potwierdzi to odczucie. I efekt kuli śnieżnej gwarantowany: kto poznał tego kapłana, doświadcza wewnętrznego przynaglenia, by o jego świętości pisać i opowiadać.

Ks. Krzysztof już w pierwszy dzień po przyjeździe na rekolekcje dał się poznać jako aktywny sportowiec. Zachęcał z uporem do wspólnego biegania i pływania. Aktywność fizyczna plus intensywny trening duchowy uczyniły z nas radosną wspólnotę. Tak działa kompleksowe podejście do człowieka. W zdrowym ciele, zdrowy duch to – zdaje się – dewiza życiowa ks. Krzysztofa! W trakcie rekolekcji mieliśmy wiele okazji na dzielenie się życiem. Podczas jednej z takich chwil ks. Krzysztof podzielił się świadectwem o początkach swego powołania. Zaangażowany w Ruch Światło-Życie spotkał na swej drodze ks. Franciszka Blachnickiego. Postawa i Osoba tego kapłana rozpaliła w nim – jak mówił – iskrę! Ciekawe, ile powołań narodziło się ze spotkania ze Sługą Bożym ks. Franciszkiem Blachnickim?

Ks. Krzysztof był wyczulony na piękno. Wspomnę, chociażby wyprawę na jedną z okolicznych gór nazwaną przez Ojca Blachnickiego górą Tabor. Tam, na szczycie, miała być odprawiona Msza Święta. Podczas, gdy my odpoczywaliśmy, ks. Krzysztof z namysłem szukał odpowiedniego miejsca na odprawienie Eucharystii. Ostatecznie wybrał skalny wyłom jako ołtarz, pamiętam niezapomniany „błysk” w jego oczach na widok przyniesionych przez nas polnych kwiatów. „Najpiękniejsza na świecie powinna być liturgia” – pisał w swoich tekstach. Subtelnymi gestami i słowem tworzył przestrzeń liturgicznej kultury, zapraszając nas do jej współtworzenia. I nie tylko liturgicznej! Gdy wsłuchamy się w słowa, które nam zostawił, nie umknie nam pewnie wyostrzona wrażliwość ks. Krzysztofa na literaturę, sztukę, muzykę. Liczne przykłady z literatury, zachęta do wysłuchania koncertu, odwiedzenia ciekawej wystawy malarskiej – to konfrontacja z pięknem. A piękno – jak sam pisał – to „sakrament obecności Boga”. Na ileż pozycji książkowych, ciekawych osobowości i dzieł sztuki zwrócił moją uwagę! Siła odziaływania tygodniowych rekolekcji trwa do dziś.

Jeden z zapamiętanych obrazów wiąże się ze stylem prowadzenia spotkań w grupie. Zaskakiwało zwracanie się do nas po imieniu, koniecznie w wołaczu! Wojciechu! Ewo! – patetycznie i uważnie, z przeakcentowaną głoską „r”. Ta swoista melodia głosu to jego znak rozpoznawczy. Ukoronowaniem rekolekcji były nasze „występy” na ostatnim pogodnym wieczorze. Radość bijąca z naszych twarzy i wodzirej, mistrz słowa i absolutny król sceny – ks. Krzysztof! Trafnym dowcipem, zdolnościami aktorskimi bawił całą salę. Dobrze, że towarzyszyła nam wówczas kamera. Pewnie wiele faktów uszłoby w niepamięć, gdyby nie nagrany film. Jaką wartość ma to nagranie dziś, wobec faktu zaginięcia ks. Krzysztofa?

Na pożegnanie, w ostatni dzień rekolekcji, ks. Krzysztof podarował nam wiersz w języku niemieckim z rysunkiem matki przytulającej dziecko. Utwór Reinera Marii Rilkego mówiący o relacji matki i dziecka, akcentujący niezbywalność tej podstawowej więzi życia. Ks. Krzysztof zadał sobie trud zrobienia kopii konkretnego wiersza. Czyż to nie wyjątkowy sposób spotkania z drugim człowiekiem?

Przyglądając się „inności” ks. Krzysztofa z perspektywy czasu, widzę przed sobą osobę wrażliwą na piękno w szerokim tego słowa znaczeniu. Niewątpliwie, empatyczne usposobienie pozwalało mu głębiej i mądrzej spojrzeć na człowieka. Nie znaczy to jednak, że akceptował i zgadzał się na wszystko. Czasami ku ogólnemu zdziwieniu pokazywał asertywną stronę swej osobowości. Tę mniej miłą. Pamiętam, gdy raz, drugi spóźniliśmy się. Oj, ks. Krzysiu był wyraźnie niezadowolony!

Chcę podkreślić, że postawa ks. Krzysztofa miała charakter naturalny. Był sobą w każdym calu swojej osobowości. Stonowany, zamyślony, bez głośnej egzaltacji. Z jednej strony. Z drugiej – wewnętrznie radosny, kreatywny, spontaniczny. Te dwa światy pozornie sprzeczne w nim, uzupełniały się, nadając mu rys pewnej (zdaje się!) tajemniczości. To jednak, co go cudownie definiowało, to relacja z Bogiem. Nie sposób było, nie uchwycić mistycznej kondycji, w tym wszystkim, co nam opowiadał, do czego zachęcał.

Ks. Krzysztof w konferencji O pięknie Boga mówił: „Gdy spotykamy świętego mówimy: «Ale piękny człowiek!». Nie tylko w sensie fizycznym, ale głębokim, do samej duszy sięgającym!”. Zbliżam się do stwierdzenia, że ks. Krzysztof w swej najgłębszej istocie był po prostu pięknym człowiekiem. Pięknym i prawdziwym, takim, który wykorzystał sposobność życia do uświęcania się i przyjaźni z Bogiem. O potrzebie karmienia tej przyjaźni wspominał wielokrotnie, podkreślając, że przyjaźń z Bogiem jest jedynym przeznaczeniem i powołaniem człowieka.

Ks. Krzysztof stał się znany i doceniony. Poruszał tematy trudne takie jak depresja czy uczucia niekochane. Cechowała go nieszablonowość w podejściu do tematu. Wydaje się jednak, że ks. Krzysztof wysublimowaną osobowością trafiał do ludzi podobnie współodczuwających. Odnajdywali się w jego poetyckich obrazach, w jego prostej drodze życia. Jego zaginięcie uzmysłowiło mi, jak wiele osób czuło z nim więź duchowego pokrewieństwa. Lawina niezliczonych świadectw autentycznego smutku, akcje poszukiwawcze, podejmowanie inicjatyw mających na celu ocalenie osoby ks. Grzywocza od zapomnienia. W ten oto sposób zostaliśmy skonfrontowani z doświadczeniem przepływu dobra – ks. Krzysztof obdarowując, zanurzony został w morzu ludzkiej wdzięczności.

Czas po zaginięciu ks. Krzysztofa odsłania nam wzmożony proces zainteresowania się jego spuścizną duchową. Pewnie z czasem pamięć o nim przygaśnie. Wydaje się jednak, że przepływ dobra, tam po drugiej stronie się nie skończył. Osobiście, bardzo często proszę ks. Krzysztofa o wstawiennictwo, szczególnie za najmłodsze pokolenie w mojej rodzinie, za wnuków.

W Alpach po raz kolejny zachodzi słońce. Kolejna noc zamyka zasłonę niewiedzy, co do okoliczności zaginięcia ks. Krzysztofa. „Nie szukajcie mego ciała, lecz mnie” – miał powiedzieć. Księże Krzysztofie, szukamy! Twoich słów, które jak drogowskazy pokazują właściwy kierunek, Twojego spojrzenia próbującego ocalić to, co istotne i Boga, który przez Ciebie przemawia jakoś jaśniej i piękniej.

„Nigdy nie brakowało świętych i ich spojrzeń. Brakowało wiary w ich obecność. Brakowało spojrzenia, które widzi więcej niż własne ego albo widzi dopiero wtedy, gdy odeszli”. Tak pisałeś kiedyś o innych. Dziś to ja dziękuję za Świętego, którego spojrzenie ocalało w moim sercu.

Ewa Fabiszewska-Trzeciak

Poznań

 

Bądźmy w kontakcie!


Zdjęcia, nagrania, wspomnienia
prosimy przesyłać na poniższy adres mailowy.
Większe pliki można przekazywać za pomocą Wetransfer.com, Google Drive lub Dropbox.

Celem nawiązania kontaktu
prosimy o podanie imienia, nazwiska, numeru telefonu (lub adresu e-mail).

Zastrzegamy sobie prawa skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.

+48 509 987 382
osoba odpowiedzialna
dr Ryszard Paluch

 

Wszelkie prawa do zawartych na stronie materiałów (utwory tekstowe, audio, foto, wideo i inne) są zastrzeżone i objęte prawem autorskim. Użytkownicy mogą pobierać i drukować fragmenty zawartości serwisu internetowego www.kskrzysztofgrzywocz.pl wyłącznie do użytku osobistego. Publikacja, rozpowszechnianie zawartości niniejszego portalu lub jej sprzedaż, wykorzystanie do publicznego odtwarzania (całości lub fragmentów utworów) są - bez uprzedniej pisemnej zgody administratora - zabronione i mogą stanowić naruszenie ustawodawstwa o prawie autorskim.